




















































Ach, cóż to był za weekend. Ostoja i wytchnienie w trudnym wtedy dla mnie czasie. Propozycja od Julki spadła na mnie jak z nieba i nieba przychyliła. Haha, ale podniosły styl mi się tu wkradł. A w sumie ważne jest to, że tamten jeszcze przedsesyjny (mam na myśli sesję egzaminacyjną, a nie fotograficzną ;]) wyjazd był świetny. Bardzo odpoczęła mi wtedy głowa i ciało. Poznałam też bliżej niezwykłych rodziców Julki. Miałam czas na wieczorne rozmowy z jej mamą, poranne żarty z tatą, popołudniowe malowanie z Julką. I spacery - na jednym z nich towarzyszył nam i aparat i tak powstały te kadry. Piękno Julki podkreślone przez piękno natury. A jeszcze Wam zdradzę, że Julka w międzyczasie też chwytała za aparat i tak to robiłyśmy sobie wzajemnie zdjęcia pełne ciepła tamtych wietrznych dni. Ale, jeśli pozwolicie, tymi kadrami ze mną po drugiej stronie podzielę się z Wami nieco później.